niedziela, 22 maja 2016

Zakurzone Studio - część 20 - "River Raid"


Dzisiaj z okazji małego jubileuszu w postaci już 20-stej odsłony kącika retro, przygotowałem dla Was materiał o tematyce "samolotowej". Każdy z nas ma chwile kiedy zanurza się w głębokich rozmyślaniach, najczęściej wracając wtedy do czasów dzieciństwa. Prawdziwi gracze również miewają momenty w których sięgają pamięcią daleko wstecz, wspominając wyjątkowe sytuacje, których doświadczyli przechodząc kolejne etapy wirtualnych przestrzeni!


Jeśli o mnie chodzi to nagminnie zdarza się, że wracam marzeniami do obydwu wymienionych wyżej kwestii czego najlepszym dowodem jest prowadzony przeze mnie kącik retro. Cieszę się na to, że swoje przemyślenia mogę przelewać dla Czytelników na wirtualny papier. 

  
Na co dzień tematyka związana z szybowaniem w przestworzach nigdy nie była moją wielką pasją, jednak 
w grach video podniebne wojaże na Amidze 500, Commodore 64 czy na automatach w salonach gier zawsze niezwykle mnie intrygowały. Siedzenie za sterami przecinającego bezkres nieba potwora sprawiała, że rano pakowałem w biegu książki i szkolne zeszyty. Świadomość potwornej mocy drzemiącej w maszynie za każdym razem dodawała mi siły. Czułem się lepszy, mocniejszy i nierzadko zbyt pewny siebie. Głęboka wiara w końcowy efekt i doprowadzenie misji do końca zasysały mnie na dobre kilka godzin. W River Raid sukcesu nigdy nie odniosłem, przechodząc zaledwie kilka poziomów tej fascynującej niegdyś produkcji. Nie oznacza to jednak, że moim podniebnym zmaganiom nie towarzyszyła ociekająca miodem nieprzeciętna dawka grywalności!!!

Tankowanie to była przezarąbista esencja zabawy!!!

Całą przygoda związana z wytworem studia Activision miała swój początek kilka dni przed komunią mojego kolegi, który wyczaił nieskutecznie zakamuflowany przez jego rodziców prezent komunijny. W zasadzie kiedy wpadłem do niego na drugi dzień po przyjęciu przez niego sakramentu Pierwszej Komunii Świętej byłem świadomy czego mogę się spodziewać, hehe.

Jak ogromne było moje zdziwienie kiedy przyszedłem do niego napalony na kilkugodzinne granie a kumpel siedział na dywanie i oglądał telewizję. Klawiatura do Commodore 64 leżała odwrócona spodem do góry. Co jest? Pomyślałem. Niestety, komputer był uszkodzony i tylko obszedłem się smakiem. Pamiętam jaki wtedy byłem zawiedziony przygotowując się mentalnie na wirtualną zabawę...


Sprzęt został po kilku dniach wymieniony i na szczęście wszystko działało już jak należy. Otrzymana telefonicznie wiadomość od kolegi, żebym przyszedł jak najszybciej bo właśnie odpala komputer spowodowała, że pędziłem przez sad i chwilę potem zameldowałem się w wygodnym fotelu. Od tego momentu sobotnie wieczory stały się dla mnie wielkim świętem i wręcz urosły do rangi weekendowego nałogu!



Przeglądaliśmy masę gier. Jednak jedna z nich szczególnie przykuła naszą uwagę. Chciałbym przedstawić Wam tytuł, który jak wiele w tamtym okresie dawał możliwość latania samolotem i pakowania nieograniczoną ilość ołowiu we wszystko co rusza się wokół. Mowa o River Raid, podniebnego arcydzieła ekipy z Activision z 1982 roku!!!

Na czym polega fenomen opisywanego tytułu? Z perspektywy lotu ptaka wcielamy się w pilota myśliwca. Naszym zadaniem jest zestrzeliwanie złowrogich samolotów, helikopterów, czołgów oraz statków pancernych i powiększania zdobyczy punktowej. Od czasu do czasu niebo przeszyją również zwinnie przelatujące „stalowe ptaki”. 


Płatowcem mamy możliwość polecieć w szybszym tempie bądź przecinać bezkres nieba nieco wolniej 
i z pozoru trochę bezpieczniej. Instynktowne sterowanie FENOMENALNIE sprawdzało się w praktyce!!! Kierując maszynę na prawą lub lewą stronę sklepienia, samolot charakterystycznie przechylał się 
w powietrzu. Ten aspekt autorzy gry dopracowali wręcz kapitalnie!!! Gracz przez całą przygodę musi być wielce skoncentrowany, ponieważ połykając kolejne obszary jesteśmy atakowani z lądu, wody i z powietrza. Uzbrojone tankowce w kilku gatunkach, nękały nas z rzeki mocniejszym uderzeniem. Sprytnie podjeżdżały na sam brzeg i próbowały dokonać dzieła zniszczenia.

Lot balonem raczej do przyjemnych nie należał, hehe

Różnokolorowe aeroplany lewitowały podstępnie w miejscu i tylko czekały na możność gwałtownej ofensywy. Ciekawie wyglądały ich kręcące się śmigła. Statki także dryfowały w wyznaczonej okolicy po czym nagle niespodziewanie rozpoczynały atak, przemieszczając się w linii prostej w szerz rzeki. 

Trzeba też przede wszystkim wziąć pod uwagę to, że przesmyk i powietrzna strefa w wielu momentach jest nader wąska w związku z czym nie raz próba lotu kończy się fiaskiem. Gracz zmuszony jest wtedy wykonywać trudne, podniebne ewolucje aby przedostać się przez wyjątkowo niebezpieczne otoczenie.

 
W grze zestrzeliwujemy także balony a szczególnie mosty, które po prostu musimy zdewastować dysponowanym orężem bo w przeciwnym wypadku samolot roztrzaska się na kawałki. Odcinaliśmy w ten sposób drogę czołgom, które miały zamiar przedostać się na drugą stronę rozległego akwenu. Mówiąc krótko, nie wysadzisz mostu, on wysadzi ciebie!

NIEPRAWDOPODOBNIE pomysłowo jak na tamte czasy sprawdzał się patent związany z tankowaniem paliwa do naszego myśliwca! Chcąc napełnić bak samolotu gracz zobowiązany był zwyczajnie nalecieć na dystrybutor!!! W trakcie wykonywania tej czynności do naszych uszu dochodził symptomatyczny dźwięk, który dawał nam chwilową ulgę. Opał bowiem na widocznym na dole ekranu opisanym pasku kończył się dość szybko ale na szczęście porozrzucanych po terenie kanistrów uświadczyliśmy w grze mnóstwo. 
 

Otoczenie prezentowało się raczej dość schematycznie i monotonnie. Pokryte zielenią niziny z czasem raczej nużyły. Wizualizacja terytorium sporadycznie częstowała nas jedynie domami, drzewami i namiastką wysokich terenów górskich, które niekiedy pokrywał śnieg.


Ścieżka dźwiękowa także nie wyróżniała się niczym nadzwyczajnym. Mimo tego odgłosy wystrzałów 
i wybuchów trzymały bardzo przyjemny poziom. Wszystko rekompensowała jednak piekielnie wysoka grywalność i GALAKTYCZNA ŻYWOTNOŚĆ tej produkcji!!!


Niesamowicie istotną kwestią w tak leciwej już produkcji jest implementacja zabawy w duecie! Latanie wśród chmur z kumplem miała niebagatelne znaczenie właśnie w aspekcie żywotności opisywanego tytułu!!! Nawet jeśli multi posiadało taką mechanikę, że drugi gracz zaczynał lot dopiero wtedy gdy zakończył go pierwszy user to i tak otrzymywaliśmy wtedy dodatkowy zastrzyk grywalności a samolotowa rywalizacja urastała do rangi nałogu!

Gra ukazała się na w przeróżnych wersjach, zachowując swój pierwotny styl i niebanalny, specyficzny klimat. Zagościła na kilku platformach. Między innymi na Atari 2600. Również posiadacze X-boxa 360 mają możliwość odkurzyć ten tytuł. 

W latach 80-tych i 90-tych tematyki związanej z unoszeniem się w powietrzu i pruciem chmur było całe zatrzęsienie. W jednym zdaniu River Raid można określić jako: latasz i strzelasz. Jednakże w tym konkretnym, krótkim stwierdzeniu ukryta jest NIEZIEMSKA MIODNOŚĆ POWIETRZNEGO ARCYDZIEŁA od ACTIVISION i taka WYSOKOŚCIOWA ADRENALINA że dosłownie „URYWA ŁEB”!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz