poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Zakurzone Studio 2 - sezon 2: "Resident Evil"

W drugim odcinku retro kącika po raz kolejny zabiorę Was do strasznego i znienawidzonego domu. Jesteście gotowi na niezapomnianą i przerażającą przygodę?

Rozwiązanie łamigłówki, mozolnie ale sprytnie scalało wydarzenia w jedną całość

Wybudzam się z grymasem bólu. Upłynęło kilka chwil, zanim zebrałem myśli. Tak, to na pewno był wąż! Gdyby nie pomoc Rebeki, pewnie szamotałbym się jak te na wpół żywe karykatury!

Wytężam umysł ale skupienie stłamszone jest przez niepokój, który wzbudza dolatujący do mnie złowrogi odgłos pszczelich skrzydeł. Szybciej! Jednak nie tym razem, są już blisko! Wybiegam co tchu zatrzaskując za sobą drzwi.

Rój ucichł. Nie ma już drażniącego jazgotu, który opanowała towarzysząca mi od początku złowroga martwota. Nie mogę aż tak ryzykować. Jednak trzeba podjąć jakiekolwiek działania aby wydostać się z tego przeklętego miejsca. 



Z jednej strony drażnił nagminny deficyt tuszu

Wertuję zebrane wcześniej niekompletne notatki. Mam! Rozwiązanie zagadki z kodem cyfrowym odszukałem na jednej ze stron. Uchylam ponownie drzwi. Jednak nie mogę powtórnie tam wejść. Pierwszy raz daje o sobie znać tytoniowa poświata. Wstałem sfrustrowany z kanapy. Akurat w takim momencie - pomyślałem. Poruszałem energicznie konsolą. Drzwi po chwili domknęły się i mogłem dalej kontynuować swoją przygodę. Pusto. Znowu ta drętwa cisza. Rozglądam się wokół, serce kąpie się w panice. Wbijam kod. Jest! Specyficzny dźwięk i blokada ustąpiła. 

Zatkałem wyrwy w podłodze kamiennymi posągami, tak dla świętego spokoju. Kto wie, co może się jeszcze wydarzyć?

Na samym jej szczycie widniał kawałek papieru...

Wracam do posiadłości. Teraz powinno być już tutaj bezpieczniej. Wtem przeraźliwy ryk przeszył korytarz. Co u licha? Część przedpokoju z którego dobiegał złowrogi odgłos skąpany był w mroku. Co jest? Ktoś lub coś zaczęło powoli podążać w moim kierunku. Zimny pot ogarnął moje skronie. Nagle zza winkla wyskoczył zielony osobnik wydobywając z siebie okropny dźwięk. Cudem zdążyłem się pochylić. W przeciwnym wypadku urwał by mi głowę! Bez namysłu posłałem w ciemno kilka serii z magnum. Parę razy chybiłem ale ostatecznie stwór po chwili leżał w kałuży krwi. Kto mnie zaatakował? 


Kto wie, co może się jeszcze wydarzyć?

Okazało się, że podczas mojej nieobecności w budynku zalęgło się sporo zarażonych i zmutowanych istot. Biegnę przez pomieszczenie w którym klika godzin wcześniej zaatakowały mnie wściekłe psy. Wiatr wpada do środka przez popękane szyby. Ten jednostajny powiew zagłusza stłumiony i gruby dźwięk. Co to może być? Nagle owłosione pajączysko odczepia się od sufitu i spada tuż przede mną! Błyskawicznie zawróciłem do wyjścia. Udało się. Przejdę przez piętro na drugą stronę holu aby zapisać przygodę, ponieważ moje życie po raz kolejny zawisło na krawędzi śmierci. Nie chcę ryzykować ponownego spotkania z kilku nożną poczwarą. 

Inną, charakterystyczną właściwością Residenta były statyczne kamery.

Jeżeli chodzi o kwestię zapisu gry była ona bardzo specyficzna. Z jednej strony drażnił nagminny deficyt tuszu, który musieliśmy skwapliwie zbierać i oszczędzać. Jeśli weszliśmy już w posiadanie specyfiku to wypadało wyjątkowo rozsądnie nim gospodarzyć. Z pewnością nie jednemu z Was zdarzały się sytuacje kiedy tracił mnóstwo czasu i nerwów aby znaleźć ów pojemnik. Wtedy zmuszeni byliśmy dotrzeć do pomieszczenia w którym znajdowała się maszyna do pisania. Szukając pozytywów w aspekcie transkrypcji stanu gry możemy wyartykułować przede wszystkim jedną rzecz, a mianowicie nieszablonowy klimat z racji tego, że poczucie grozy przy jednoczesnym braku tuszu pchnęło do podejmowania coraz to większego ryzyka.

Wracam do posiadłości. Teraz powinno być już tutaj bezpieczniej

Na samym początku, zwłaszcza dla „casuali”, rozgrywka może wydawać się dość wymagająca. Jednakże kiedy przetrwamy w rezydencji klika długich momentów, poziom trudności pozwala na znacznie dłuższą sesję bez utraty zdrowia. Oczywiście do pewnej chwili, po czym znowu będziemy zmuszeni do wytężonej uwagi i kombinowania w postaci kompletowania medykamentów i coraz to mocniejszych broni oraz nabojów do magazynku a z tym, uwierzcie mi, nie raz jest spory problem.

Cechą omawianego horroru był nacisk położony głownie na szukanie

Wyobraźcie sobie sytuację w której magazynujemy amunicję, która przy zastosowaniu odpowiedniej giwery posiada dużą siłę rażenia. Zaglądamy do ekwipunku i okazuje się, że sumiennie oszczędzaliśmy mocniejsze naboje i posiadamy ich ogromną ilość. Pierwsze co przychodzi nam na myśl to pozostawienie uzbrojenia na „cięższe czasy”. Najczęściej szybko okazuje się jednak, że owe postanowienia nie idą w parze z realizacją bowiem po dłuższej zabawie pozostaje ich śladowa część.

Kiedyś jako mało doświadczony i nie zaprawiony w „residentowskich” wojażach gracz doprowadzałem do sytuacji kiedy na ostatniego tyrana targnąłem się z nożem bez jakiegokolwiek panaceum. Resident Evil jest nad wyraz specyficzną produkcją biorąc pod uwagę oszczędność magazynku. Kilka chybionych strzałów i zaczynamy mieć spory kłopot. 


Gra ma kilka istotnych wątków

Gra ma kilka istotnych wątków. W zależności od tego jaką drogę wybierzemy w dosłownie kilku momentach, wpłynie to w mniej lub więcej znaczący sposób na szlak fabularny. Jednym z bonusów jest dla przykładu tajemniczy klucz. W grze możemy sterować Jill lub Chrisem. W dzisiejszych produkcjach złożoność treści akcji jest na porządku dziennym i w zasadzie mamy do czynienia z wielowątkowymi fabułami i sporą ilością dróg do wyboru, natomiast wtedy którakolwiek z zaakceptowanych możliwości posuwająca fabułę do przodu była czymś wyjątkowym. 

Ostatni brakujący emblemat wsunąłem do wnęki...

Cechą omawianego horroru był nacisk położony głownie na szukanie, wciskanie oraz układanie i łączenie różnej formy elementów. Głowienie się w wielu momentach doprowadzało do olbrzymiej frustracji. Gra naprawdę w niektórych sytuacjach potrafiła znużyć i wyjątkowo zniechęcić użytkownika. Jednak kiedy rozwiązanie łamigłówki mozolnie ale sprytnie scalało wydarzenia w jedną całość, zabawa nabierała jeszcze większego klimatu i barwy, niekoniecznie czerwonej, hehe.

Inną charakterystyczną właściwością Residenta były statyczne kamery. W późniejszych produkcjach rezygnowano już z takiego sposobu przedstawienia rozgrywki kosztem ruchomego obrazu. Najlepszym przykładem jest chociażby Silent Hill czy Dino Crisis. 

W pomieszczeniach, najczęściej leżą żywe trupy chwytające z impetem za stopy!

Spowolnienie lub nawet dłuższe wstrzymanie akcji miało miejsce w momencie kiedy sprawdzaliśmy zawartość naszego ekwipunku gównie po to, aby zmienić broń lub użyć farmaceutyka w postaci leczniczego sprayu bądź roślin, które mogliśmy ze sobą mieszać, w efekcie czego otrzymywaliśmy mocniejszą dawkę przyrządzonego lekarstwa lub antidotum na zatrucia. Obecnie gry oferują błyskawiczną zmianę broni lub użycia apteczki kiedy akcja toczy się dalej. Do przechowywania akcesoriów, które nie mieściły się w podręcznym bagażu pozostawialiśmy w skrzyniach ulokowanych w różnych częściach posiadłości.

Zapaliłem światło. Ściany umazane były krwią, jakby ktoś lub coś zapaskudziło w ucieczce tapetę palcami...

Dziś seria wtopiła się charakterem rozgrywki we współczesne trendy, kładąc nacisk na masę strzelania i akcji w odpowiednim tempie. Uważam, że poprzez taki zabieg zastosowany również w opisywanej serii, Resident Evil zatracił na dobre swój pierwotny smak.

Mechanizm poruszania się postaci jest teraz troszkę denerwujący i archaiczny. Niemożność biegania z jednoczesnym oddawaniem strzałów oraz mało zwrotni bohaterowie brzmi przestarzale, jednak środowisko gry mimo wszystko pozytywnie współgra z całością i według mnie zastosowanie bardziej nowatorskich rozwiązań mogłoby wpłynąć pejoratywnie na klimat i z pewnością w większym stopniu zaszkodziłoby temu tytułowi. 



Pnąca się roślinność okalała marmurowe kolumienki

Podsunąłem drabinkę pod sporych rozmiarów rzeźbę. Na samym jej szczycie widniał kawałek papieru. Sięgnąłem w jego stronę. Mam! Teraz z pewnością dużo przystępniej i łatwiej będę mógł poruszać się po tej olbrzymiej i pełnej zakamarków mrocznej posiadłości. Zerknąłem na mapę, która od tej pory stała się moją nieodłączną częścią przygody.

Zewsząd dobiegał złowrogi skowyt zarażonych psów

Ostatni brakujący emblemat wsunąłem do wnęki. Metalowe wejście otwarło się z łoskotem. Świerszcze harcowały w gęstwinach a zewsząd dobiegał złowrogi skowyt zarażonych psów. Pnąca się roślinność okalała marmurowe kolumienki. Ciepły powiew bezszelestnie wpadał przez wnęki a odgłos kroków roznosił charakterystyczne echo. Rodzaj podłoża po którym się poruszamy wydaje adekwatny do sytuacji dźwięk i jest bardzo poprawnie odwzorowany.

Kiedy przetrwamy w rezydencji klika długich momentów, gra pozwala na znacznie dłuższą sesję bez utraty zdrowia

Tak, to musi być ten apartament. Klucz okazał się być właściwym. Otwarłem drzwi. Księżycowa poświata wpadała przez uchylone okno, nieznacznie rozświetlając spowity mrokiem pokój. Bałem się poruszyć. W pomieszczeniach najczęściej leżą żywe trupy chwytające z impetem za stopy! Miałem drastyczne i okropne wspomnienia kiedy to zimne i wyblakłe dłonie złapały mnie za nogę i szarpały mocno dopóty, dopóki ostrze mojego noża nie utknęło w karykaturze a podeszwa nie roztrzaskała czaszki. Tym razem moje obawy były niepotrzebne. Zapaliłem światło. Ściany umazane były krwią, jakby ktoś lub coś zapaskudziło w ucieczce tapetę palcami. Włożyłem wytrych w otwór szuflady. W środku znajdowała się kolejna cenna zabawka pasująca idealnie do całego bestiariusza. 

Głowienie się w wielu momentach, doprowadzało do olbrzymiej frustracji

Kruki wydawały złowieszcze odgłosy. Kolejność włączanych przeze mnie przycisków w galerii rozzłościła wstrętne ptaszyska. Ledwo uszedłem z życiem. Czy na tych obrazach widnieją jakieś ważne persony? Czy mieszkali tutaj wcześniej? 

W piwnicach zajeżdżało wilgocią i stęchlizną. Odgłos schodzenia po metalowych, pordzewiałych drabinach na zawsze pozostanie w mojej poszarpanej podświadomości. Po opróżnieniu pomieszczeń z wody, drapieżne ryby nie były już tak okropne. Potężna roślina zaczęła usychać.

Zaglądamy do ekwipunku i okazuje się, że sumiennie oszczędzaliśmy i posiadamy ogromną ilość nabojów


Ziemia rozstąpiła się a sygnet utknął w wyżłobionym kamieniu na dobre. Korporacja Umbrella powoli odkrywała swoje tajemnice. W laboratorium znajdowały się potężne kapsuły z wodą. Eksperyment biologiczny wymykał się spod kontroli. Doświadczenia przeprowadzane na żywych istotach obrały nieoczekiwanie zły scenariusz. Wirus rozprzestrzeniał się w zastraszającym tempie! Czy ostatecznie udało się wydostać bohaterom z tego przeklętego miejsca? Musicie niezwłocznie odwiedzić tą nawiedzoną posiadłość aby doprowadzić bieg wydarzeń do końca!

Potężna roślina zaczęła usychać

Kolejność zdarzeń jest w artykule (jak również w tym z przed tygodnia) przypadkowa. Starałem się przedstawić przygodę w taki sposób aby zbytnio nie „spoilerować” i jednoczenie przykuć uwagę czytelników podejściem do tematu z trochę innej perspektywy aniżeli tradycyjna. 


O pierwszej części Resident Evil mógłbym napisać kliku tomową powieść dlatego pora kończyć, niezwykle gorąco zachęcając do odkurzenia tego tytułu przede wszystkim miłośnikom serii i survival horroru. W moim mniemaniu jest to jedna z najwspanialszych i niezapomnianych gier w historii cyfrowej rozrywki! Do zobaczenia wkrótce!

 Mateusz-Suker-Wątroba

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz