sobota, 2 maja 2015

Zakurzone Studio 10 - "FROGGER"


Wiosenna pora to okres w którym w pobliżu stawów i akwenów wodnych, żaby w większych niż zwykle ilościach, wychodzą na drogi i najczęściej lądują pod kołami pędzących samochodów. W grze Frogger staramy się temu zapobiec!

W mojej miejscowości jeśli zachodzą jakieś mało istotne zmiany i związane z nimi wydarzenia lub najzwyczajniej w otoczeniu coś ciekawego się dzieje od razu jest o tym głośno i nie ujdzie to niczyjej uwadze. Taki stan rzeczy ma miejsce ze względu na niewielki gabaryty miasteczka w którym mieszkam. Nie inaczej było również na początku lat dziewięćdziesiątych kiedy to krążyły pogłoski, że w pobliżu centrum ktoś zlokalizował wielki, tajemniczy obiekt!

Na zagadkowość omawianego przedmiotu wpływał fakt, że z jego wnętrza dochodziły bliżej nieokreślone, dziwaczne dźwięki. Jazgot był na tyle donośny, że wylatywał na ulicę i wzbudzał zainteresowanie oraz ciekawość przechodniów, którzy ze względu na potężną moc decybeli na moment przystawali, mierząc wzrokiem metalowego kolosa!


Droga do miejscowej szkoły do krótkich nie należała. Wychodząc z domu o porze późniejszej niż siódma czterdzieści, przeważnie miałem olbrzymi kłopot aby zdążyć jeszcze przed dzwonkiem, oznajmiającym rozpoczęcie zajęć. Nie raz zdarzało mi się przeczekać w szatni do dzwonka kończącego pierwszą lekcję, paradując nad ziemią pomiędzy ubraniami moich rówiesników w taki sposób, aby nie zostać przypadkiem zauważonym przez sprzątaczki, czego następstwem mogła być wizyta na dywaniku u dyrektora i domowy „szlaban”, hehe.

Tego pamiętnego dnia, wyszliśmy z sąsiadem trochę wcześniej, a już na pewno na tyle bezpiecznie aby spokojnym krokiem zawitać na czas w szkolnych murach. Kiedy mijaliśmy centrum, nic szczególnego nie zwróciło naszej uwagi. Dopiero po pewnym czasie do naszych uszu zaczęły dobiegać jakieś bliżej nieokreślone sygnały. Co tam się dzieje? Zadaliśmy w myślach pytanie na które nie mogliśmy znaleźć szybkiej, racjonalnej odpowiedzi. Momentalnie zderzyliśmy się zdziwionym wzrokiem i popędziliśmy ile sił 
w stronę enigmatycznych odgłosów! Po chwili naszym oczom ukazał się podejrzany, potężny przedmiot, umieszczony na łące niedaleko cmentarza, czyli sceneria rodem z typowego horroru, hehe. Z daleka trudno było sprecyzować co to tak naprawdę jest. Podeszliśmy znacznie bliżej. Kolos miał wygląd metalowego pudła w kształcie prostokąta. Przyglądaliśmy się uważnie i spostrzegliśmy, że zaopatrzony był w niewielkich rozmiarów kółka. Niestety, czas naglił. Doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie kiedy odwiedzimy to miejsce po lekcjach i żwawym krokiem udaliśmy się w kierunku szkoły. 

 
Zabrzmiał dzwonek. Nareszcie! Pomyślałem. Sąsiad od dłuższego czasu czekał na mnie na korytarzu, bowiem skończył naukę godzinę wcześniej. Wyjątkowa ciekawość nie dawała nam spokojnie zapanować nad sobą i zebrać myśli, także czym prędzej pobiegliśmy w interesujące nas miejsce. Jak wielkie było nasze zdziwienie kiedy dotarłszy do celu, zastaliśmy sporo kumpli ze szkoły! Gromadzili się przed budą lub zajmowali schody, które prowadziły do wejścia. Ze środka dało się uchwycić kilka znajomych odgłosów, które przekrzykiwano wśród zgiełku i całego tego zamieszania. Raz po raz z hukiem otwierały się drzwi a w nich pojawiały się mniej lub bardziej znajome twarze na których rysował się szeroki uśmiech. Po krótkich oględzinach udaliśmy się z kolegą na schodki by po chwili szarpnąć za klamkę i wejść do środka...

Pamiętacie charakterystyczne budy z automatami do gier video? Ja swego czasu znalazłem się właśnie 
w jednej z nich. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że ze względu na panujący tam galaktyczny klimat, niezwykle trudno było się stamtąd wydostać a chęć pokusy posiadania magicznego żetonu - smakowała cholernie wybornie!!!

Pamiętam stan euforii, towarzyszący nam od momentu wejścia do tajemniczego wozu! W budce znajdowało się sześć automatów do gier. Stoiska były tłumnie oblegane w większości przez starszą młodzież, także szansa dorwania się do stanowiska była znikoma. Zwłaszcza o tej porze czyli tuż po lekcjach, chętnych do zabawy nie brakowało.


Mimo tego na wprost wejścia, jedna z maszyn stała zupełnie pusta. Załączone demo prezentowało skaczącą zieloną żabkę. Wtedy po raz pierwszy na własne oczy zobaczyłem produkcję studia Konami. Staliśmy tak z kolegą przez dłuższą chwilę, wpatrzeni w tą intrygującą rozgrywkę. Jednakże wtedy nie mieliśmy wyjścia 
i musieliśmy obejść się smakiem z racji braku funduszy. Kieszenie jak na złość świeciły pustkami. 

Był to wzmożony czas buszowania po piwnicach, zarówno u sąsiada jaki i u mojej babci. Co było powodem? Sens całej tej podziemnej operacji polegał na czyszczeniu półek z butelek - również tych procentowych, hehe -  w celu uzyskania za nie złociszy, które z podnieceniem wymienialiśmy na metalowe żetony, wrzucane potem do automatów z grami. Reklamówki i materialne siatki, dosłownie pękały w szwach od nagromadzonego szkła. Kilka butelek spokojnie wystarczało na tyle automatowych monet, że do domu wracaliśmy tuż przed zachodem słońca. Achhhh, to były czasy!!!

Meritum rozgrywki, polegało na bezpiecznym doprowadzeniu żaby do celu, który znajdował się na końcu ekranu. Nerwowe poczynania wymuszał umykający pasek czasu. Płazem sterowało się niesamowicie płynnie i subtelnie! Poruszaliśmy się w jednej i niezmiennej lokacji z dołu ku górze, która w miarę progresu, nabierała kosmetycznych zmian i udziwnień. W tamtych czasach, zabieg związany z zastosowaniem śladowych różnic pomiędzy poszczególnymi levelami był czymś zupełnie normalnym. Dziś takie ubogie rozwiązanie by nie przeszło. Mówilibyśmy o liniowości, odtwórczości i braku wizualnego bogactwa.


Podczas wykonywania skoku do naszych uszu dochodził charakterystyczny, „klikający” dźwięk. Autorzy dali nam też możliwość poruszania się żabką na boki. Jedynie ruch pod kątem nie wchodził w rachubę. Gracz mógł nawet zwyczajnie zawrócić do punktu w którym rozpoczynaliśmy zmagania. W pierwszej fazie zabawy, gimnastykowaliśmy żabę przeskakując na drugą stronę ruchliwej przelotówki. Emocje gigantycznie wzrastały kiedy szybko i zwinnie unikaliśmy pojazdów a trotuar był już o jeden skok. Ulica tętniła życiem a ruch 
z każdym poziomem stawał się coraz bardziej wzmożony. Na jezdni zmuszeni byliśmy omijać samochody różnej maści, począwszy od osobówek, wyścigowych, dostawczych po ciężarowe. Auta różniły się od siebie barwą, kształtem i gabarytami.

Jeśli próba kończyła się fiaskiem, zamiast żabki pojawiała się czaszka i krótki dźwięk oznaczający zgon. Rozgrywce towarzyszyła powtarzająca się po jakimś czasie ścieżka dźwiękowa. Podobnie było w przypadku kiedy ukończyliśmy misję. W niektórych fragmentach gry, słychać było także uliczny zgiełk i odgłos pędzących samochodów. Każdy z pojazdów w zależności od dostępnego poziomu, jechał ze stałą dla siebie prędkością w linii prostej. Im wyższy osiągaliśmy level tym rzecz jasna, trudniej było nam przejść przez szosę. Kiedy szczęśliwie dostaliśmy się na chodnik po którym nierzadko grasowały węże, nasze zadanie polegało na sprytnym przemieszczeniu się na brzeg przez rwący potok. Zwinne zaliczanie po drodze olbrzymich, drewnianych bali i wodnych ssaków płynących z biegiem rzeki, doprowadzało do tego, że 
w efekcie końcowym, pozostawał nam skok w jedno z kilku wyznaczonych pól. 


Nie zawsze finałowe miejsce było bezpieczne. Od czasu do czasu, gracz zmuszony był poczekać aż zniknie stamtąd na przykład czyhający krokodyl. Innym razem, wlatywała tam mucha i po jej zjedzeniu, otrzymywaliśmy pokaźniejszą ilość punktów. Strona wizualna powodowała super pozytywne odczucia, głównie ze względu na miłe dla oka i kolorowe plansze. W wodzie pływały odrębne gatunki morskich żółwi 
i olbrzymie aligatory w nietypowych odmianach. Frogger był niezwykle lekki i przystępny w odbiorze. 
W grze odwiedziłem dość dużo poziomów, jednak na tyle mało, że nie ukończyłem tego niezwykle interesującego tworu.

Sens zabawy w założeniu był błahy ale w praktyce okazał się tworem na miarę jednej z najbardziej oryginalnych i pomysłowych produkcji tamtego okresu!!!


Grę zręcznościową Frogger, utożsamiam przede wszystkim z opisywanym salonem gier, który odwiedzałem przez kilka miesięcy. W tytuł o żabie w roli głównej, zagrywałem się bez pamięci, także na grach telewizyjnych z bazaru jak również na Commodore 64. Gra powstała w 1981 roku i została wydana jeszcze na inne platformy w różnych odmianach. Jakiś czas później z ogromnym żalem przyjąłem wiadomość, że budka z automatami tajemniczo zniknęła i słuch o niej zaginął. Do dzisiejszego dnia, plac stoi tam pusty.....

                                                                                                                   
                                                                                                                          Mateusz-Suker-Wątroba

Zobacz koniecznie poprzednie części "Zakurzonego Studia!!!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz