sobota, 10 stycznia 2015

Zakurzone Studio 4 - "Ice Hockey"



Po zimowym puchu ani śladu ale tej zimy nie zapomnijcie o krytych halach gdzie lodu znajdziecie pod dostatkiem! Dzisiaj przedstawię Wam produkcję w której kryształy lodu przechowują zimową tajemnicę! Tytuł w którym wzajemne okładanie się hokejowymi kijami co prawda nie wytwarzał czerwonej posoki, ale zadziwiał świat tym, że po prostu był a interpretacja boiskowej przemocy przez wirtualnego rozjemcę, dopuszczała boiskowe bijatyki jako zgodne z przepisami gry!

Na początku pierwszej wojny światowej w 1945 roku, pozwolenie na trzaskanie kijem po nogach było wręcz absurdalne a w rozgrywce sprawdzało się kapitalnie! Powiem szczerze, że bez implementacji tego patentu przemocy, zabawa zdecydowanie straciła by na widowiskowości!

Zimny, jesienny poranek, obudził mnie mocno zacinającym w szyby deszczem. Duże, przeźroczyste formy uderzały z impetem, tworząc tyle hałasu, że jeszcze głębiej wsunąłem się pod kołdrę. Któż z Was nie lubi dłużej poleniuchować w łóżku, zwłaszcza kiedy istnieje taka możliwość a za oknem aura stanowczo mówi nie? 

Jeszcze przed południem, mknąłem z parasolem przez łąki by po paru chwilach, sprytnie przeciskać się przez zdezelowane i mokre ogrodzenie, które już od zamierzchłych czasów, wymagało gruntownego zreperowania. Potem kilka zwinnych susów po zasypanym liśćmi sadzie. Nienaoliwiona, metalowa furtka, wydawała enigmatyczne dźwięki przy olbrzymiej, tajemniczej stodole, która zawsze straszyła nocą, zwłaszcza kiedy blask księżyca wskakiwał do środka przez powyrywane elementy i w końcu zameldowałem się na schodach. 

Kolega jeszcze nerwowo plądrował językiem po podniebieniu, dając tym samym dowód temu, że dzisiaj także i on, dość późno rozpoczął śniadanie i z trudem wygramolił się z puchowego nakrycia.
Krople gwałtownie spływały po balkonowych drzwiach, tworząc na szkle mnóstwo przeźroczystych korytarzy. Mimo mocno zachmurzonego nieba i panującej wszędzie ponurej barwy, kumpel zasunął nieznacznie zasłony i momentalnie utworzył się jeszcze bardziej gęsty i mroczny nastrój. Nastąpił wtedy klimat rodem z filmów 
o hardcorowych, wirtualnych maniakach, którzy bez względu na pogodę, zamykają się na wieki w napędach swoich konsol i ani myślą nacisnąć przycisku off.

 

Tego ranka byliśmy zgodni co do jednego, mianowicie chęć odpalenia jakiejkolwiek produkcji sportowej była tak głęboka, że w tamtym momencie gdyby przypadek wylosował nam inny tytuł to bardzo prawdopodobne, że lodowego dzieła Activision, mógłbym nigdy nie poznać!

Znajomy w swoim Atari 2600, przeskakując klawiszem z jednego tytułu na kolejne w pewnym momencie zatrzymał przycisk na demie, które prezentowało czterech szalejących z kijami kolesi. Zgodnie skinęliśmy głowami w celu wskoczenia na skutą lodem lokację! Notabene kolesi, którzy nawet nie raczyli pozakładać łyżew a mimo tego, utrzymywali nieprawdopodobną wręcz stabilność, hehe. Jeśli dobrze rzucicie okiem na konstrukcję 
i wymodelowanie zawodników to wyglądają oni dzisiaj naprawdę zabawnie. Tułów oderwany od dolnych partii ciała, wywołuje mimowolny uśmiech a imitacja głowy sportowca, zamykała się w jednokolorowym pikselu. 

Biorąc pod uwagę resztę aspektów związanych stricte z samymi hokeistami to na szczególne słowa uznania bez wątpienia zasługuje ich sposób poruszania się po lodzie! Doprawdy, ten zlepek ruchomych tekstur, wywoływał nieprawdopodobny zachwyt! Przyjrzyjcie się jak fantastycznie hokeiści poruszali dolnymi kończynami! Sunąc stopami po zamarzniętym podłożu, wykonywali to tak obrazowo i sugestywnie, że wydawało się nam, że oglądamy transmisję i spektakl rodem z NHL. Ręce dzierżące kij i operujące nim na wszystkie strony, także kapitalnie odzwierciedlały rzeczywistość! Zatem, wizualizacja hokeistów wprawiała w niebanalny zachwyt! Uwierzcie, że wtedy, smakowicie oglądało się ich w akcji!

A tak wyglądała oficjalna okładka z gry

W Ice Hockey sterowaliśmy na przemian parą zawodników. Przejmowaliśmy kontrolę nad tym, który znajdował się bliżej sunącego po ekranie, hokejowego krążka. Sportowcom towarzyszyły wydobywające się z głośników miłe w odbiorze dźwięki. W zależności czy odbieraliśmy ruchomy fragment czy zdobywaliśmy bramkę, odgłos brzmiał pozytywnie. Sens gry jak nie trudno się domyślić, polegał na tym aby wpakować jak największą ilość razy krążek do ciemnej, nieokiełznanej otchłani. To znaczy wiecie co mam na myśli? Chodzi oczywiście o bramkę rywala, haha. Kod przedstawiał bramki w postaci wysuniętego, czarnego elementu. Jeśli wepchaliśmy tam odbijany kawałek, momentalnie znikał on w bezkresnej czeluści. Po utracie gola, przy ponownym wznowieniu gry, czarny moduł pojawiał się na tafli i ślizgał się od środka w kierunku zawodników będących na debecie. Po rozpoczęciu zawodów, momentalny pressing był niezwykle opłacalny 
i nierzadko kończył się punktową zdobyczą.

Celne podania do partnera z drużyny jednak nie wystarczały aby osiągnąć sukces. W kodzie, który 
w 1981 roku zaserwowało nam Activision, zaimplementowano dwa kluczowe aspekty w mechanizmie rozgrywki, które dawały owoce w postaci zdobywanych bramek. Pierwszy z nich, to umiejętne wykorzystywanie otoczenia na które składały się boiskowe bandy, okalające lodowisko. Kiedy uderzyliśmy kijkiem pod odpowiednim kątem, płaska forma dość łatwo potrafiła znaleźć drogę do bramki przeciwnika lub ku zaskoczeniu rywali, zostać idealne podana pod kij partnera, któremu przeważnie pozostawało jedynie dopełnić dzieła zniszczenia. Co istotne, obieranie kąta było zgodne z rzeczywistością i krążek raczej nie płatał nam figli. 

Druga i najistotniejsza kwestia w wygrywaniu zlodowaciałych spotkań była dla mnie wręcz szokująca! Nie zapomnijcie luknąć na zamieszczony materiał video, który super przedstawia kwestię wzajemnego lania się kijami po nogach! Gwizdek sędziego ani myślał zabrzmieć i tym oto sposobem na lodzie panowała przesadna samowolka!!! Mieliśmy możliwość trzaskania laską oponentów tak długo na ile tylko mieliśmy ochotę a czyniąc to efektywnie, pozbawialiśmy hokeistę ruchu i pozostawał on przez chwilę na tafli ze skrzyżowanymi z bólu nogami!!! Wyglądało to doprawdy przekomicznie i w sumie dzięki implementacji tak uroczego i zabawnego patentu, rozgrywka sięgała hokejowego zenitu! Brawo Activision!



Artykułowany hokej hulał płynnie i bez szwanku ale też dzięki temu, manewrowało się dżojstikiem niesłychanie przyjemnie! W opisywanym tytule, mieliśmy do czynienia ze statycznym obrazem. Zewsząd też otaczała nas ciemna nicość ale ten depresyjny kolor, paradoksalnie nie przeszkadzał nam w niczym
i w zupełności nie rzutował ujemnie na całokształt produktu. Zresztą na lodowisku działy się tak zaskakujące, błyskotliwe i zwrotne sytuacje, że nikt nawet nie spoglądał na brzegi ekranu. 

Emocje targały nami na prawo i lewo do tego stopnia, że odnosiliśmy wrażenie, że siedzimy wygodnie 
w fotelach na olimpijskiej hali. Klimat rozrywał lód a adrenalina nie spadała poniżej swojej dopuszczalnej normy! Rozgrywka była nieprawdopodobnie miodna i oferowała piorunujące tempo zabawy! Szybkość rozgrywki poniekąd formowała się sama bo już sam manewr w postaci ciasnego obszaru wystarczał aby tak właśnie było. Dodajmy do tego jeszcze sprytnie i zwinnie poruszających się hokeistów to otrzymamy zwiększony impet i wybitną widowiskowość rozgrywanych, trzy minutowych meczów!

Konsola Atari VCS 2600 wyprodukowana w 1986 roku to była maszyna !!!!!

Pomysł na zimną odmianę hokeja od Activision wprost zepchnął nas do przerębli. Ice Hockey dosłownie skuł mnie lodem na kilka długich lat i jest dla mnie jedną z najwspanialszych, cyfrowych gier zespołowych! Do dnia dzisiejszego czuję sople na pośladkach i siniaki na nogach od hokejowego kija, którym kolega okładał mnie bezustannie. Po prostu arcydzieło i lodowy, wirtualny majstersztyk!

                
                                                                                                                          Mateusz-Suker-Wątroba

Zobacz też poprzednią część Zakurzonego Studia! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz