Seria tego kultowego horroru przechodziła mniejsze bądź większe
modyfikacje, występując w takiej czy innej formie wpływającej na
całokształt produkcji Capcom. Kilka lat temu pojawił się rynku tytuł w którym przewija się symbol popularnej „parasolki”. Podszedłem do tej produkcji z rezerwą bo wiadomą sprawą było,
że będzie to spin-off i taka zakąska dla fanów serii. Przekąska, która na dodatek niekoniecznie musi smakować wybornie.
Motywy, które szczególnie wpłynęły na moją decyzję zakupu „operacji w Raccoon” były dwa. Po pierwsze, sentymentalny powrót do 1998 roku i ogarniętego tajemniczą epidemią
miasta oraz niebezpiecznych przygód, które kilkanaście lat temu
rozsadziły moje ego w pył. Po drugie możliwość stanięcia po złej stronie oraz wcielenia się w jednego z
członków mrocznej korporacji Umbrella i pokierowania wydarzeniami
z perspektywy skażonego eksperymentami ugrupowania była przeogromna! Pod kryptonimem „Wataha”,
naszym zadaniem jest zataić wszelkie informacje, które świadczyły by o
powiązaniu stowarzyszenia
z biologicznymi doświadczeniami! Początek jest zatem niezwykle obiecujący!
Przyznam,
że z racji wyjątkowego zamiłowania do tej serii, nowego Residenta łyknąłem już w dniu premiery ale zaledwie
po kilku chwilach spędzonych w zakażonych miejscówkach miasta Raccoon, zniesmaczony odłożyłem kontroler na półkę. Trzymałem
się twardo, żeby nie dać się wciągnąć w tą pozornie nudną i nużącą
rozgrywkę. Jednak z racji napisania dla Was recenzji gry, musiałem w
końcu pozwolić aby popularna „parasolka” otworzyła się do końca.
Historia nie jest długa i pęka zaledwie w kilka godzin. Osobiście
nie uznaję określeń w podawaniu dokładnego czasu przejścia gry,
ponieważ każdy gracz bawi się inaczej co związane jest z różnym tempem
eksploracji. Natomiast w niektórych momentach możemy też sporo
zaoszczędzić na czasie, zwyczajnie omijając chordy zainfekowanych i
pędzić na oślep do kolejnego punktu popychającego fabułę do przodu. Jest
to poniekąd irytujące i psuje klimat ale nie ulega wątpliwości, że często akcja nawet wymaga takiego zachowania i nierzadko ma niezwykle dynamiczne tempo gdzie misje potrafią nieźle podnieść adrenalinę!
Magia wspomnień
Nie da się ukryć, o czym wspominałem wcześniej, że autorzy w wielu fragmentach gry zrobili ukłon w stronę fanów serii. Odwiedzanie dobrze znanych, choć trochę przemodelowanych miejscówek, potężnie buduje emocje! Dla mnie powrót po wielu latach do kolosalnych rozmiarów policyjnego holu, który pozostał dla mnie symbolem części drugiej to tony wspomnień! Znalezienie się w policyjnym gmachu jako członek Umbrelli w którym zostawiłem kawał życia, sterując kilkanaście lat temu policjantem Leonem lub policjantką Claire, wywołało głębokie westchnienie i lawinę emocji! Ponowne stanięcie w szranki
z biologiczną bronią w postaci zmutowanego Birkina, potężnego Tyranta, który w części pierwszej rozbił kapsułę czy łażącymi po sufitach Likerami, wywijającymi ohydnymi i długimi językami, zakręci wielbicielom łezką w oku.
z biologiczną bronią w postaci zmutowanego Birkina, potężnego Tyranta, który w części pierwszej rozbił kapsułę czy łażącymi po sufitach Likerami, wywijającymi ohydnymi i długimi językami, zakręci wielbicielom łezką w oku.
Nie mogło oczywiście zabraknąć
najpotężniejszego i najbardziej znanego efektu eksperymentów, czyli Nemezisa, który na pierwszym PlayStation powodował, że zwiewaliśmy z portkami pełnymi strachu! Pamiętacie obślizgłe i głośno człapiące Huntery, które zaległy tajemniczą posiadłość w odsłonie pierwszej? Tych również nie zabraknie. O wściekłych psach i rzeszach zombie wspominać nie trzeba a motyw
z nieugiętym Hunkiem czy enigmatyczną Adą Wong,
także przewinie się przez rozdział.
Mimo wszystko uważam, że twórcy
zdecydowanie nie wysilili się aby powiązać pewne
wydarzenia w uniwersum Resident Evil. Jest całkiem pozytywnie ale z pewnością mogli postarać się aby jeszcze masę wątków dodać i sklecić z aktualnie podejmowanymi wyzwaniami. Nie zmienia tego nawet fakt, że w pewnym momencie zabawy stajemy nieoczekiwanie przed dylematem a mianowicie, obrania jednej z fabularnych dróg. Nie możemy również zapomnieć o lokalizacji (napisy).
wydarzenia w uniwersum Resident Evil. Jest całkiem pozytywnie ale z pewnością mogli postarać się aby jeszcze masę wątków dodać i sklecić z aktualnie podejmowanymi wyzwaniami. Nie zmienia tego nawet fakt, że w pewnym momencie zabawy stajemy nieoczekiwanie przed dylematem a mianowicie, obrania jednej z fabularnych dróg. Nie możemy również zapomnieć o lokalizacji (napisy).
Miasto Raccoon
Autorzy przygotowali dla nas siedem podstawowych misji. Przygoda rzuca nas w wir ulic i zaułków zarażonego epidemią miasta oraz podziemnych korytarzy, sal i pomieszczeń korporacji. Będziemy mieli również możliwość odwiedzenia miejskiego ratusza oraz szpitala i pamiętnej lokomotywowni
a wizyta na cmentarzu także nie ujdzie naszej uwadze.
a wizyta na cmentarzu także nie ujdzie naszej uwadze.
Bohaterowie horroru
Do wyboru przygotowano sześć postaci. Przed każdą kolejną misją do batalii przystępujemy jedną z nich, dodatkowo wybierając jeszcze trzech kompanów. Od samego początku obcowania z nimi poznawałem ich losy i charakterystyczne cechy. Jednak nie potrafiłem odpowiednio mocno związać się z bohaterami mentalnie. Przyczyna takiego odbioru aktorów całej zabawy wynikała poniekąd z tego, że autorzy przedstawili ich w mało wylewny sposób, przez co ogromne zżycie się z nimi nie ma tu miejsca. Kiedy nazbierałem wystarczającą ilość punktów, wszedłem w posiadanie dodatkowych atrybutów czy oręża ale więź z postaciami niewiele zmieniła się na plus. Tak po krótce: Bertha jest lekarzem, Christine Yamata naukowcem, specjalistką w wirusologii. Hector Hivers to saper z protezą kończyny dolnej. Karena Lesproux to szturmowiec i dowódca Watahy. Do Umbrelli zwabiła ją niewątpliwie kwestia finansowa. Towarzysze nazywają ją „Wilczyca”. Vladimir Bodrovski to były szpieg i weteran zimnej wojny. Zbyt cenny inwigilator aby korporacja pozwoliła się go pozbyć. Vector to postać o której wiemy niewiele. Tylko tyle, że jest tajnym agentem. Wymodelowanie postaci i wprowadzenie ich w ruch to
jeden z niewielu godnych argumentów przemawiających na korzyść tego
tytułu. Zresztą gdyby jeszcze kwestia wyglądu głównych bohaterów została
totalnie spaprana to co by tu nie mówić przeciętny produkt, popadłby w jeszcze większą otchłań.
W sklepiku PlayStation Store, możemy zakupić dodatkowe stroje dla każdej z wymienionych osób.
W trybie on-line znajdują się jeszcze dodatkowe postacie i obiekty.
W sklepiku PlayStation Store, możemy zakupić dodatkowe stroje dla każdej z wymienionych osób.
W trybie on-line znajdują się jeszcze dodatkowe postacie i obiekty.
Da się polubić?
Akcja momentami jest tak szybka jak w żadnej z pozostałych odsłon serii a wkomponowana do całości, nienagannie przygrywająca muzyka, tworzy niezłą mieszankę. Przytulanie się do elementów otoczenia, celowanie zza winkla, sprint i uniki
to pospolite aspekty ale odbieram je raczej pozytywnie bez znacznego
zachwytu. Po pierwszym kontakcie z grą, odczucia, że produkt poleci w
odstawkę szybciej niż mu się wydaje są jak najbardziej na miejscu. Niesamowicie zaskakujące jest to, że po preludium i zmuszeniu się do pokonania początkowych sekwencji przygody, nowy Resident niespodziewanie zmienia swoje oblicze. Gra tak naprawdę nabiera właściwego tempa, głębszego wyrazu i klimatu, kiedy posuwając zabawę do przodu, zaopatrujemy się w nowe pukawki, dodatkowe cechy i atrybuty, osobno dla każdej z sześciu istot. Dostępne są między innymi takie giwery jak karabin szturmowy, wyciszony i automatyczny, pistolet półautomatyczny, samurai edge i wiele innych. Wybór oferowanych spluw należy uznać za spory plus.
W pewnym momencie rozgrywka wciąga na tyle, że mamy ochotę pokierować innym bohaterem, którego
z czasem nawet da się poniekąd polubić i któremu właśnie zaimplementowaliśmy nowe umiejętności.
W pewnym momencie rozgrywka wciąga na tyle, że mamy ochotę pokierować innym bohaterem, którego
z czasem nawet da się poniekąd polubić i któremu właśnie zaimplementowaliśmy nowe umiejętności.
Przeciętność
Ale żeby nie popaść w hura optymizm, należy podkreślić grubą kreską, że RE ORC wybitną produkcją nie jest i w zasadzie do świata gier jak i do całej serii nic szczególnego i godnego wyróżnienia nie wnosi. Weźmy pod uwagę także niezwykle istotną kwestię czyli fakt, że gra nie jest oficjalnie koleją częścią głównego RE, tylko
jedynie czymś na wzór mega rozbudowanego dodatku i pewnym ryzykiem
autorów
w aspekcie zadowalającej sprzedaży gry. Myślę, że krążek metkowany „Rezydencją Zła” jest na tyle markowym produktem, który lata temu wyrobił sobie niebanalną, wirtualną pozycję, że rzesze wielbicieli na całym świecie i tak po niego sięgną bez względu na końcowy efekt. Bez wątpienia najlepszym tego przykładem jestem ja, a każda odsłona od Capcom, mająca w sobie pierwiastek strachu i zła, wykupiła mnie na czas nieokreślony. Dla mnie RE ORC, to taki wydany swego czasu Resident Evil Outbreak, który nawet gdyby nie ujrzał światła dziennego, krzywdy by fanom nie uczynił.
w aspekcie zadowalającej sprzedaży gry. Myślę, że krążek metkowany „Rezydencją Zła” jest na tyle markowym produktem, który lata temu wyrobił sobie niebanalną, wirtualną pozycję, że rzesze wielbicieli na całym świecie i tak po niego sięgną bez względu na końcowy efekt. Bez wątpienia najlepszym tego przykładem jestem ja, a każda odsłona od Capcom, mająca w sobie pierwiastek strachu i zła, wykupiła mnie na czas nieokreślony. Dla mnie RE ORC, to taki wydany swego czasu Resident Evil Outbreak, który nawet gdyby nie ujrzał światła dziennego, krzywdy by fanom nie uczynił.
Strona wizualna
Jak nie trudno się domyślić, eksplorowane obszary to głównie zabudowania, tereny zamknięte i niewiele dużych przestrzeni. Wizualnie szału nie ma i jest to tytuł graficznie przeciętny i jakby wyjęty
z archiwalnych półek ale bywa i tak, że gra świateł, eksplodujące odłamki i ogień, tworzą dość dobrą impresję. Przede wszystkim elementy zabudowań i otoczenia nocą spowodują, że na moment „rzucimy okiem”, odrywając się od misji. Niejednego z Was na pewno urzeknie wizualny bajer
w przypadku gdy zostaniecie czasowo zarażeni a infekcja będzie postępować. Czasami zdarzają się niewielkie spowolnienia animacji przy większej zadymie jak również przenikanie nie umarłych przez ściany lub całkowite „porwanie ich przez ufo”, haha.
z archiwalnych półek ale bywa i tak, że gra świateł, eksplodujące odłamki i ogień, tworzą dość dobrą impresję. Przede wszystkim elementy zabudowań i otoczenia nocą spowodują, że na moment „rzucimy okiem”, odrywając się od misji. Niejednego z Was na pewno urzeknie wizualny bajer
w przypadku gdy zostaniecie czasowo zarażeni a infekcja będzie postępować. Czasami zdarzają się niewielkie spowolnienia animacji przy większej zadymie jak również przenikanie nie umarłych przez ściany lub całkowite „porwanie ich przez ufo”, haha.
Inteligentni towarzysze
Sztuczna inteligencja bohaterów zbyt często pozostawia sporo do życzenia. Partnerzy biegają gdzie im się umyśli, opóźniając rozgrywkę, o pomocy i podnoszeniu jakichkolwiek akcesoriów nie wspomnę. Po drodze zbieramy takie dodatki jak wszelkiej maści granaty, medykamenty, odtrutki i informacje. Poprzez efektywne przeszukiwanie leveli, możemy na przykład powiększyć galerię Raccoon lub nabyć punktowe bonusy. Zarażonego kompana najlepiej od razu zgładzić a potem go reaktywować tak samo jak w przypadku zabitego towarzysza. Nie zapominajmy również o tym, że użycie walki wręcz
nie raz pomoże nam uniknąć kłopotów. Owszem, są naprawdę pozytywne
sytuacje w których przeciwnicy – mam tu na myśli wojskowy oddział – sprytnie wykorzystują elementy otoczenia jako schronienie i dobrą pozycję wyjściową, potrafią się kamuflować i skutecznie odpierać ataki. Zombiaki natomiast pędzą często jak jeźdźce bez głowy, omijając ofiarę. Z drugiej jednak strony takie zachowanie zarażonych, na siłę można by im wybaczyć, hehe.
Ogarnąć chaos
Czasami odnosiłem wrażenie jakby misje były zupełnie wyjęte z kontekstu i spokojnie mogły by być sporym fragmentem zupełnie innej produkcji. Jednak należy wziąć poprawkę na to, że może pierwotnie zamysł polegał właśnie na wyrywkowości zdarzeń ukazanych w różnych częściach miasta. Nieszczególnie trafnie ten aspekt zobrazowano i spójnie powiązano przez co ostatecznie mocno rzutuje to na nieco ujemny odbiór kodu. Poza tym do rozgrywki wkrada się zbyt często nadmierna ilość wszechobecnego chaosu. Po każdym ukończonym zadaniu pojawia się właściwa grafika z podsumowaniem naszych osiągnięć, zakończonych oceną.
Resident Evil Operation Raccoon City to gra nie wybijająca się spośród masy dostępnych na rynku produkcji. To co nie pozwala jej wpaść w niebyt to głównie żywotny tryb kooperacji sieciowej w którym przynajmniej teoretycznie iloraz inteligencji sojuszników powinien drastycznie wzrosnąć. Tytuł poleciłbym jedynie najzagorzalszym fanom serii, którzy na pewno wyłapią kilka pozytywnych aspektów i przez większą część przygody będą dobrze się bawić.
Tytuł:Resident Evil Operation Raccoon City
Platforma: Testowaliśmy grę na PlayStation 3
Producent: Slant Six Games
Wydawca: Capcom
Wydawca PL: Cenega Poland
Data premiery w Polsce: 23 marzec 2012
Kategoria wiekowa: +18
OCENiAMY GRĘ: 6 / 10
MATEUSZ-SUKER-WĄTROBA









Brak komentarzy:
Prześlij komentarz